O co chodzi z inbound marketingiem?

Ostatnio wiele słyszy się o inbound marketingu, czyli marketingu przychodzącym. Czy to kolejna skopiowana żywcem z zagranicy moda, która nie ma przełożenia na polski rynek, czy coś, co może być znacznym usprawnieniem pracy i kamieniem milowym organizacji?

Koncepcja marketingu przychodzącego nie wzięła się znikąd, można powiedzieć, że została odkryta na nowo w momencie, kiedy zachowania konsumentów się zmieniły i ma na celu ściągnięcie więcej ruchu na stronę internetową, a tym samym wsparcie procesu sprzedaży. Firma ma być znaleziona przez klienta, a nie narzucać się mu. To klient sam ma odkryć korzyść z kontaktu z daną firmą, z jej ekspertami, jej zasobami wiedzy, jej wyjątkowymi produktami. Filozofia ta jest często podstawą działań wchodzących w skład systemów CRM – zarządzania kontaktami z klientem.

Dawny, wychodzący marketing to między innymi działania takie jak reklamy w telewizji i drukowane, mailingi, czy telemarketing. W odróżnieniu od tego przychodzący marketing to np.:

– tworzenie firmowego bloga,
– tworzenie materiałów viralowych,
– publikacja e-booków,
– publikacja video,
– aktywność w social media,
– oraz działania SEO – optymalizującymi stronę internetową i wyniki wyszukiwania w Google (i nie tylko).

Biorąc od uwagę że w obecnych czasach jesteśmy tak masowo zasypywani wszelkim mailowym, ulotkowym czy telefonicznym spamem, z każdej stron bombardują nas reklamy, to naturalne wydaje się, że coraz więcej klientów przestaje na ich podstawie podejmować decyzje konsumenckie. Wysoka kultura kontaktu osiągnięta przy pomocy CRM-ów i podejście inbound sprawiają, że klienci lojalnie i wiernie wracają do swoich ulubionych firm. Dlatego warto inwestować w systemy zarządzania kontaktami z klientem i nadawać im nowy kształt.

Więcej informacji o inbound marketingu (i systemach CRM w szczególności) na http://www.chromecrm.com – polecam zapoznanie się i przemyślenie.

Zdalnie sterowana mysz. Żywa!

Kierunek w którym zmierza współczesna nauka jest z jednej strony inspirujący, z drugiej – niepokojący. Taką właśnie reakcję wywołała u mnie wiadomość o eksperymentach inicjatywy badawczej BRAIN Initiative, finansowej między innymi przez prezydenta Obamę.

Celem projektu jest poznanie sposobu działania ludzkiego mózgu i jeśli się uda, zbudowanie jego kopii i rozwój neurotechnologii.

Ostatni eksperyment przeprowadzony przez BRAIN Initiative zaowocował powstaniem zdalnie sterowanej… myszy. Żywej myszy, dla uściślenia. Aby mysz odpowiednio reagowała, zastosowano mechanizm DREADD, którego rozwinięcie oznacza w uproszczeniu „receptory aktywowane wyłącznie przez zaprojektowany narkotyk/lek”. Za sprawą genetycznej inżynierii i odpowiednich substancji naukowcy ci zdołali sprawić, że część neuronów myszy może być kontrolowana. Dzięki temu są oni w stanie wywołać u zwierzęcia stan sytości lub głodu albo wpływać na kierunek, w którym będzie się ona poruszać.

Co sądzicie o takim ‚wynalazku’? Jak dla mnie brzmi to trochę strasznie i od razu zaczynam tworzyć scenariusze kontroli ludzkiego umysłu, coś jak rok 1984, tylko, że w wersji XXI wieku…

Album , którego odsłuchanie staje się wyzwaniem

W czasach, kiedy nawet najwięksi artyści albumy sprzedają głównie w mp3, a zanim to zrobią, jeszcze przed premierą te wyciekają do sieci, odtwarzanie muzyki na jakimś innym nośniku staje się wyzwaniem.

Wyzwania lubi najwyraźniej Trevor Jackson, artysta z Londynu, którego najnowszy album to bardzo nietypowa produkcja. Składa się on z 12 utworów, z których każdy znajduje się na innym nośniku. Znajdziemy tu winyl 12-, 10- i 7-calowy, oprócz tego płytę CD, mini CD i MiniDisc, kasetę, taśmę do magnetofonu szpulowego, kasetę ośmiościeżkową, kasetę VHS, USB i nośnik DAT. Wygląda na to, że dla młodszego pokolenia ten album może być prawdziwą lekcją historii. Nie bez powodu też album nazywa się FORMAT, bo przypomina wszystkie formaty na jakich zostawała wydawana muzyka w ciągu ostatnich dziesięcioleci.

Jak Wam podoba się ten pomysł? Z jednej strony już wyczuwam te głosy krytyki, mówiące, że to próba zyskania sławy nie za pomocą swojej muzyki, a sposobu wydania albumu. Z drugiej – pan Jackson to nie tylko muzyk, ale i performer, a takie zaprezentowanie sztuki to właśnie nic innego, jak mały performance, którego każdy z nas może zaznać w domowym zaciszu.

Kobieta w IT

Choć określenie „kobieta w IT” kiedyś brzmiało niemal jak oksymoron, dziś ta sytuacja wydaje się zmieniać. Statystyki mówią, że liczba kobiet studiujących informatykę w ciągu minionych sześciu lat wzrosła o 24 tysiące.

Predyspozycje kobiet informatyków są coraz bardziej doceniane – informatyk mężczyzna o niektórych z nich nawet nie słyszał. Panie nie tylko napiszą program, ale też lepiej go sprzedadzą niż mężczyźni. Lepiej także skomunikują się z klientem, by dowiedzieć się o jego oczekiwaniach. Komunikacja w IT to jedna z najważniejszych umiejętności miękkich, jakie kobiety wnoszą do tego świata. Stąd też bierze coraz większa ilość zatrudnień kobiet na stanowiskach programistów, grafików, webmasterów i nie tylko.

Być może nawet niedługo zapomnimy o głupim i krzywdzącym powiedzeniu, że kobieta informatyk jest jak świnka morska – ani świnka, ani morska.

Witaj, świecie!

Cześć, mam na imię Kasia i dość nietypowe jak na dziewczynę zainteresowania – kręci mnie wszystko co dotyczy nowych technologii, świata multimediów, a także elektroniki. Może wiąże się to z tym, że mam typowo ścisły umysł (ale mimo tego nie pogardzę dobrą literaturą i umiem zachwycić się wierszem).

Co pojawi się na tym blogu? Moje przemyślenia, recenzje sprzętów, nowinki z branży i… jeszcze nie wiem dokładnie co, ale na pewno temat przewodni będzie dokładnie taki jak w tytule bloga: multimedia – technologie – elektronika.

Mam nadzieję, że uda mi się pisać nie tylko do siebie samej ale może za jakiś czas zyskam jakiegoś czytelnika. 🙂